Rob Donn aka Robert Mackay
Wśród tego, co powstało, jest wszystkiego po trochu: bojowe pieśni jakobickie i ballada o bitwie pod Falkirk, której poeta był uczestnikiem za młodu: pieśni miłosne, spośród których jedna, do żony, zaczynająca się od słów: Mairi bhan óg (czyt. Majri van 6g, tj. Mario, kobieto młodziutka) uchodzi za najpiękniejsze i najsubtelniejsze wyznanie, jakie istnieje w całej poezji szkockiej: poematy uczuciowe, komiczne, satyryczne… Nade wszystko jest jednak Duncan Ban piewcą życia pasterskiego i myśliwskiego Gór Szkockich, tak że nazwano go Robertem Burnsem Wyżyny. Tylko że nie ma w jego poezji ani śladu goryczy Burnsa, no – i nie ma też jego polotu myśli. Duncan Ban nie filozofuje, ale żyje i cieszy się szczerze i po prostu tym, co w życiu jest radosne, nie doszukując się w nim sprzeczności, fałszu, niesprawiedliwości. Na szczególne wyróżnienie zasługuje poemat o Jeleniu z Ben Dorain, na przemian w strofach i antystrofach, o ciekawie zmiennym rozmiarze, zastosowanym do akompaniamentu góralskiej kobzy. Bardzo piękny jest też poemat pod tytułem Coire Cheathaigh, Zamglony żleb: jest to opis krajobrazu oglądanego z miejsca, gdzie łowczy Duncan Ban miał stanowisko myśliwskie.
czytaj dalej